piątek, 14 marca 2014

Manicure hybrydowy


Często pomijany i niedoceniany. A jest trwały i mniej szkodliwy dla płytki paznokcia. Manicure hybrydowy, o którym mowa, to ostatnio mój numer 1 jeśli chodzi o pielęgnację paznokci.

Patrząc na ofertę salonów kosmetycznych zawsze pomijałam manicure hybrydowy i skupiałam się na manicure tradycyjnym. Głównym powodem dlaczego tak się działo była po prostu niewiedza i zaliczanie hybryd do kategorii paznokci żelowych, czyli tych najbardziej szkodzących płytce paznokciowej. Któregoś dnia w końcu zagłębiłam się w to, co jest napisane o tym rodzaju manicure na innych strona internetowych i idąc kolejny raz „na paznokcie”, zrobiłam sobie hybrydy.

Otóż cały sukces hybryd tkwi w tym, że jest to mieszanka lakieru z żelem. Mi się utrzymuje zazwyczaj od 2 do 3 tygodniu. Dla zapracowanych osób jest to bardzo wygodna opcja. Nakłada się go około 40-45 minut. Na zmianę: żel – lakier – lampa/lakier – lampa. I co najważniejsze, po zakończeniu „zabiegu” paznokcie są już suche! Nie musisz się wtedy martwić, że zaraz po wyjściu z salonu kosmetycznego i po dotknięciu czegoś masz zepsuty manicure.
Spotkałam się już z ceną 25 zł za taki manicure (u początkującej kosmetyczki), ale w profesjonalnych salonach kosmetycznych ceny zaczynają się od 45 zł i sięgają nawet 100 zł. Oczywiście przed rozpoczęciem nakładania żelu wykonuje się tradycyjny manicure z odsunięciem skórek. Hybryda nie wydłuża paznokcia tak jak żel i jej warstwa jest tak długa, jak długa jest płytka paznokcia. Powiem szczerze, że po zdjęciu (zdejmowanie również najlepiej wykonać u kosmetyczki; do zdjęcia używa się acetonu i polerki) moje paznokcie były jeszcze mocniejsze niż przed.

Jaki jest zatem minus? Lampa UV pod którą wysycha lakier i żel. Wiadomo, że może mieć ona niekorzystny wpływ na naszą skórę (promienie UV powodują nowotwory). Opinie są podzielone. Jedni twierdzą, że szkodliwość jest niewielka, ponieważ w sumie ręka znajduje się pod lampą tylko około kilku minut, z drugiej strony – jeśli się tego nadużywa, istnieje pewne niebezpieczeństwo. Kolejny minus – zdjęcie manicure hybrydowego powinno odbywać się również w salonie kosmetycznym i również kosztuje… od 5 zł („domowa” kosmetyczka) do 30 zł (zdjęcie hybryd i manicure).

Mimo wszystko, ja polecam :) Trzymają się długo i wyglądają super!  

Make up out?


Dobranie odpowiedniego kosmetyku do pielęgnacji twarzy to nie lada zadanie. Musi być delikatny, mieć dobry skład, dostosować się do skóry, itp… Często problemem okazuje się dobór (mogłoby się wydawać prostego produktu) płynu micelarnego. Dużo pozytywnych opinii czytałam o Biodermie Sensibio H2O i postanowiłam sama ją wypróbować.



Zacznijmy od samego początku, czyli od opakowania. Jak dla mnie jest bez zastrzeżeń. Kojarzy mi się z produktem wysokiej jakości i tak faktycznie jest. Widzę go na półce (w niektórych sklepach trzeba sięgnąć nieco wyżej, bo fatycznie znajduje się na górnych półkach) i sięgam po niego. Jednak na tej drodze pojawia się małe cofnięcie ręki – widzę cenę. 49 zł za 250 ml. Uuuu – myślę – No nic, za jakość trzeba płacić. Wracam do domu i wypróbowuję. Gdy nalewam niewielką ilość na wacik nie czuję zapachu. To dobrze – myślę – nie będzie szczypać w oczy. I faktycznie nie szczypie. Zwracam na to uwagę, bo mam wrażliwe oczy. 

Mając doświadczenie po płynach micelarnych z dyskontów za 5 zł (które myślałam, że mają w sobie jakieś niezłe chemikalia), należy na to uważać, żeby później przez pół godziny nie płukać oczu zimną wodą... Używając innych płynów, już po kilku ruchach musiałabym dolać go. Jednak Bioderma mnie tu miło zaskakuje – jest wydajna. Ta wydajność okazuje się przydatna, ponieważ mam problem ze zmyciem tuszu wodoodpornego. Kilka nadprogramowych ruchów ręką i makijaż (teoretycznie) zmyty. Kładę się spać. Wstaje i co widzę? Czarne obwódki pod oczami. Biodermo, mam Cię! Nie jesteś wcale taka idealna.- myślę. Podsumowując: Płyn micelarny Bioderma Sensibio H2O jest bardzo delikatny, nie szczypie i nie podrażnia. Co na minus? Nie zmywa do końca makijażu i jest drogi. Wniosek: Korzystam z niego dalej, bo póki co jest najlepszy, pomimo wad :)  

Do ostatniej kropli

Zdrowy tryb życia to nie tylko jedzenie i wysiłek fizyczny. Bycie fit wymaga również odstawienia słodkich napojów oraz zastąpienia ich wodą lub wyciskanymi sokami.



Odstawienie słodkich napojów gazowanych nie przychodzi łatwo. Jednak ostatnio staram się pić więcej wody, która przede wszystkim nie zawiera cukru. Musiałam również czymś brak cukru zrekompensować :) Jak tylko zobaczyłam, że jedna z sieci dyskontowych będzie miała za kilka dni w swojej ofercie ręczną wyciskarkę do owoców (kosztowała tylko około 20 zł!), postanowiłam ją kupić. Od czasu zakupu, prawie codziennie, przygotowuję sobie taki sok z dwóch pomarańczy. Walory smakowe? Nie mam słów. To jest przepyszne. Nie ma w tym żadnych sztucznych cukrów, które tuczą. Jest to naturalny smak, który bije na głowę 100-procentowe soki z miąższem. Wiadomo, jeśli chce się zdrowo odżywiać, trzeba w to włożyć więcej wysiłku. Pomimo tego, że sama taki sok przygotowuję, trwa to zaledwie 10 minut! Walory zdrowotne? Nie wiem, czy starczy mi na to miejsca ;) Przede wszystkim witamina C. W 100 g pomarańczy jest jej 50 mg! Tabletki chowajcie się głęboko. Jak powszechnie wiadomo, witamina C wzmacnia nasz organizm i odporność. W pomarańczach jest też bardzo dużo wapnia. Zatem jeśli ktoś nie lubi mleka, śmiało może je zastąpić sokiem z pomarańczy (oczywiście z miąższem). Błonnik to kolejny element składowy pomarańczy. W słodkich napojach gazowanych zawartość błonnika wynosi… 0g, natomiast w 100 g pomarańczy jest go 1,9 g. 

Jednym prawdziwym minusem jest cena pomarańczy. Bez promocji w sklepie, za dwie pomarańcze płacę około 3 -4 zł, czyli w tej cenie miałabym jakiś gotowy sok. Miałabym..bo już omijam półki sklepowe z pseudo zdrowymi sokami i delektuję się smakiem tego prawdziwego soku :)